21 lipca 2012

Recenzja - Conan i pradawni bogowie


                             Robert Howard to amerykański pisarz żyjący w patach 1906 – 1936. W czasie swojego dość krótkiego życia napisał mnóstwo opowiadań i wykreował wielu barwnych bohaterów, m. in. Solomona Kane’a, Pikta Brana Mak Morna, Kulla z Atlantydy i… Conana Barbarzyńcy.
                             Ten ostatni jest znany chyba każdemu z nas. Jeśli nie czytało się żadnego opowiadania o nim, ani nie oglądało filmów (jak na przykład ja), to chociaż się o nim słyszało i najczęściej od razu kojarzyło z wcielonym w jego rolę Arnoldem Schwarzeneggerem. Ostatnio jednak wizerunek napakowanego barbarzyńcy zaczął powoli odchodzić w zapomnienie…
                             Na szczęście paru osobom przyszło do głowy, by przypomnieć ludziom o Conanie i opowiadaniach o nim napisanych. W naszym kraju za ponowne wydanie przygód Cimmeryjczyka odpowiada wydawnictwo Rebis. I trzeba przyznać, że pierwszy tom, Conan i Pradawni Bogowie, sprawia dobre pierwsze wrażenie. Już sama okładka przyciąga.
                             Na pierwszym planie widzimy olbrzymiego czarnego demona, uciekającego po schodach i trzymającego przerzuconą mu przez ramię półnagą czarnowłosą dziewczynę. Porwane dziewczę o dziwo nie wygląda na przerażone, tylko wręcz przeciwnie – jest podniecone, jakby wcale nie groziło jej śmiertelne niebezpieczeństwo. Na drugim planie widzimy umięśnionego, czarnowłosego mężczyznę z mieczem w dłoni – Conana. Już sam okładkowy wizerunek Cimmeryjczyka jest mało podobny do tego filmowego, prawda?
                             Zagłębiając się w lekturę można się jeszcze bardziej zdziwić, jeśli oczywiście wcześniej się tych historii nie czytało. W książce bowiem mamy do przeczytania trzynaście pierwszych opowiadań o Conanie (umieszczonych w takiej kolejności, w jakiej napisał je Howard) oraz wiersz Cimmeria, opisujący nam ojczyznę bohatera. Poza tym wydawcy zaszczycili nas niepublikowanymi nigdy wcześniej fragmentami różnych opowiadań, mapą świata oraz pierwszą wersją Feniksa na mieczu – historii, w której po raz pierwszy pojawił się Conan. Wszystko to zawiera również mnóstwo ilustracji idealnie dopasowanych do tekstów.
                             Zadziwia również kolejność opowiadań. W pierwszym z nich, Feniksie na mieczu, poznajemy Conana jako króla Aquilonii, po to, by w następnej historii, Córce lodowego olbrzyma, zobaczyć go jako najemnika, a jeszcze potem, w Bogu w amforze, jako złodzieja. Takie przeskakiwanie do różnych okresów życia barbarzyńcy może wydawać się dziwne, jednak ma swój cel. Autor bowiem sam twierdził, że opisuje losy Conana tak, jakby Cimmeryjczyk sam mu je opowiadał, próbując wyłonić ze swojego życia jak najciekawsze epizody. Dzięki temu mamy szansę lepiej poznać naszego bohatera, zaobserwować zmiany, jakie zachodziły w nim w czasie trwania jego przygód. Widać, że Howard starał się jak najlepiej wykreować postać barbarzyńcy.
                             Nie tylko na to należy zwrócić uwagę. Wielkim plusem historii o Conanie są także opisy. Nie mówię tu tylko o opisach odwiedzanych przez Cimmeryjczyka miejsc, choć są one niewątpliwie magiczne, przepełnione złymi mocami. Moją uwagę zwróciły plastyczne opisy walk, które to bez najmniejszego problemu widziałam w swojej wyobraźni. A scen walk było sporo i pełne były krwi, latających wnętrzności, wylewających się mózgów i innych „uroczych” szczegółów. Fani tego typu masakr powinni być zadowoleni.
                             Męską część czytelników z całą pewnością zachwyci też ilość kobiet. Do tego najczęściej półnagich kobiet. Conan wyraźnie ma do takich słabość, co zresztą jest widoczne chociażby w Córce lodowego olbrzyma. Jego towarzyszki są jednak przedstawione różnie: od bojących się wszystkiego, potrzebujących takiego osiłka jak Cimmeryjczyk obrońcy, po niezależne, pragnące tylko, by je zaspokoił (choć tych drugich jest znacznie mniej).
                             Niestety, dla współczesnego czytelnika przygody Conana mogą wydać się oklepane. W końcu to wszystko już było, pojawiało się w literaturze i to niejednokrotnie. Naśladowcy Howarda aż za często podsuwali nam kolejnych napakowanych herosów, ratujących piękne kobiety i świat przed zagładą. Ma się jednak tą świadomość, że Conan był jednym z pierwszych tych herosów, a styl pisarza ma w sobie coś magicznego. Coś, co sprawia, że opowieści o Cimmeryjczyku czyta się z chęcią i nieraz nawet martwi się o jego los, mimo że to przecież oczywiste, że Conan przeżyje i jeszcze długo będzie pałętał się po swoim świecie. Trzeba przyznać, że te opowiadania (Na Croma!) przetrwały próbę czasu i cały czas są tak samo wciągające, jak zapewne były w latach dwudziestych ubiegłego wieku, kiedy to Conan po raz pierwszy pojawiał się w czasopiśmie „Weird Tales”.
                             Z czystym sumieniem mogę polecić Conana zarówno fanom filmów o barbarzyńcy, jak i tym, co już wcześniej czytali te opowiadania. Jest to również dobra pozycja dla fanów fantastyki (szczególnie dla mężczyzn) oraz dla takich osób jak ja, którzy z chęcią sięgają po klasykę gatunku.


Autor: Robert E. Howard
Tytuł: Conan i pradawni bogowie
Tytuł oryginału: The Coming of Conan the Cimmerian
Wydawnictwo: Rebis
Rok wydania: 2011
Tłumaczenie: Tomasz Nowak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mia land-of-grafic