Co byście zrobili,
gdybyście żyli w małym miasteczku, gdzie największym wydarzeniem jest otwarcie
nowego sklepu? I co, gdyby ten nowy sklep otwarto pod nazwą „Sklepiku z
marzeniami”? Zapewne bylibyście nastawieni do czegoś takiego sceptycznie…
przynajmniej do czasu. Bo co by było, gdybyście w końcu przekroczyli próg owego
sklepu i przekonali się, że naprawdę możecie w nim kupić to, o czym marzycie i
to jeszcze za rozsądną cenę oraz… drobny psikus? Odpowiedź na te pytania
przestawia nam Stephen King w swojej powieści Sklepik z marzeniami.
Co prawda okładka z wydawnictwa Albatros
nie przyciąga do książki. Nie ma na niej niczego niezwykłego. Ot, zwykły dom,
przy którym stoi zaparkowany samochód. Widać przed nim także jakąś zamazaną ludzką
postać otoczoną dziwnym, jasnym światłem. Już bardziej przyciąga nazwisko Kinga
oraz tajemniczy napis nad przedstawionym przeze mnie obrazkiem: Ceną za zrealizowane marzenia jest
zaprzedanie duszy diabłu…
Czytając książkę,
nie wyczuwamy z początku niczego podejrzanego. Po prostu w miasteczku Castle
Rock ma zostać otwarty nowy sklep o nazwie „Sklepik z marzeniami”. Nikt z
mieszkańców nie wie, co dokładnie będzie tam sprzedawane, ani kto jest
właścicielem obiektu. Największe plotkary w miasteczku co najwyżej zakładają
się między sobą, że to będą z całą pewnością antyki, które szybko zbankrutują.
Nic więc dziwnego, że w dzień otwarcia do „Sklepiku” przychodzi tłumek
ciekawskich i prawie że każdy z nich znajduje w nim to, o czym marzy.
Szczególnie cieszy ich to, że mogą kupić to, czego pragną za niską cenę oraz
psikus spłatany jednemu z mieszkańców.
Akcja w powieści
przez długi czas ciągnie się leniwie, a autor opisuje nam perypetie
poszczególnych mieszkańców. Dowiadujemy się, jakie kto ma problemy i jakie są
ich najbardziej skryte marzenia. Zdajemy sobie też sprawę, że gdy już kupili od
pana Gaunta rzecz, o której marzyli, nie mogą znieść myśli, że może im ona
zostać odebrana. „Płacą” więc właścicielowi z pozoru niewinnymi psikusami,
które z czasem doprowadzają do wielkich tragedii. W momencie, gdy przedmioty
zaczynają władać duszami swoich nowych właścicieli, robi się coraz mroczniej i
straszniej, a akcja gwałtownie przyspiesza, przez co nie da się oderwać od
lektury.
Największym atutem
tej powieści Kinga jest przedstawienie tylu różnych osobowości. Choć postaci
jest mnóstwo, to jednak autor nie pogubił się w tym wszystkim i każdego z nich
stworzył wyjątkowego. Poznajemy tam między innymi kobietę, która wyszła ze
szpitala psychiatrycznego i stara się wrócić do normalności, małego chłopca
kolekcjonującego karty z graczami baseballowymi, kobietę polskiego pochodzenia
z dosyć wybuchowym charakterem, przewodniczącego Rady Miejskiej powoli
popadającego w manię prześladowczą oraz… szeryfa miasteczka, najbardziej w
świecie pragnącego dowiedzieć się, jak naprawdę zginęli jego żona i synek.
Każda z tych postaci (oraz wiele innych) ma mocno rozbudowaną psychikę i inne
pragnienia, nie różnią się jednak pod jednym względem. Wszyscy mieszkańcy,
nawet najbardziej sceptyczny ze wszystkich szeryf Pangborn, w końcu wpadają w
sidła Gaunta. Każdy z nich bowiem jest gotów zrobić dosłownie wszystko, by
zatrzymać przy sobie to, czego najbardziej w świecie pragnie.
Tą książkę mogę
spokojnie polecić zarówno fanom Kinga, jak i tym, którzy pragną dopiero
rozpocząć czytanie dzieł tego autora. Wielbiciele horrorów oraz drastycznych
scen pod koniec lektury również powinni być zadowoleni.
Tytuł:
Sklepik z marzeniami
Tytuł
oryginału: Needful things
Wydawnictwo:
A. Kuryłowicz Albatros
Rok
wydania: 1991
Tłumaczenie:
Krzysztof Sokołowski

Z początku skojarzyło mi się to z "Czerna Księga Sekretów" ponieważ mamy sklepik w którym dokonuje się niecodziennej wymiany i tez ma to w sobie coś diabelskiego, jednak jak przeczytałam nazwisko "King" to wierze na słowo że będzie to coś dużo bardziej hardcorowego od tej bajeczce którą czytałam.
OdpowiedzUsuńwysłałam Ci mailem poprawiony szablon ;)
OdpowiedzUsuń