Na Szamankę od Umarlaków trafiłam po raz pierwszy w księgarni. Choć
nazwisko autorki nic mi nie mówiło, to jednak od razu przyciągnął mnie do tej
książki jej tytuł. Tak się składa, że bardzo lubię, gdy w czytanych przeze mnie
powieściach pojawiają się duchy, wampiry, zombie czy inne żywe inaczej istoty,
dlatego po zapoznaniu się z okładką i opisem z tyłu powieści stwierdziłam, że
tą pozycję muszę u siebie mieć. I dlatego też na moje urodziny dostałam w
prezencie Szamankę.
Okładka na pierwszy rzut
oka nie jest powalająca. Ładna, jak wszystkie stworzone przez Fabrykę Słów, ale
nie przyciąga aż tak jak na przykład Zawód:
Wiedźma. Przedstawia ona szczupłą, czarnowłosą dziewczynę – tytułową Szamankę
od Umarlaków. Trzyma ona w ręku jakiś dziwny, dymiący przedmiot, a przez jej
mordercze spojrzenie ma się wrażenie, że chce tym czymś rzucić w czytelnika.
Dookoła naszej bohaterki widoczne są jeszcze odłamki lustra. W niektórych z
nich widać odbicia Szamanki.
Powieść opowiada o
losach Idy Brzezińskiej. Dziewczyna pochodzi z rodziny czarodziejów. Jak do tej
pory wszyscy jej przodkowie byli magami liczącymi się na świecie i rodzice Idy
mają nadzieję, że ich córka podtrzyma tą tradycję. Niestety, Pech chciał, że
nasza bohaterka nie dość, że nie posiada silnych zdolności magicznych, to
jeszcze nie chce mieć z magią nic wspólnego. Ba, Ida najbardziej na świecie pragnie
odciąć się od swojej zwariowanej rodzinki i studiować psychologię. Ostatecznie
jednak okazuje się, że dziewczyna ma jednak jakąś zdolność – potrafi rozmawiać
z duchami. Przez to wszystkie jej plany krzyżują się, w związku z czym Ida
trafia prosto pod skrzydła ciotki medium.
Trzeba przyznać, że
autorka wymyśliła ciekawą i spójną historię z oryginalnymi bohaterami.
Zadziorna Ida przez cały czas z uporem maniaka próbuje osiągnąć swoje cele,
jednak wszyscy – rodzice, duchy, ciotka, a nawet Pech – zdają się mieć jej
zdanie w głębokim poważaniu. Z tego powodu ciężko jest nie zrozumieć jej
frustracji. I chociaż ostatecznie Ida daje się wyszkolić na Szamankę od
Umarlaków, to na pierwszy rzut oka widać, że nie ma powołania do swojego
zawodu.
Od tej książki nie
sposób jest się oderwać, bo na każdym kroku coś się dzieje. Poza tym nie
brakuje tam ani humoru, ani dramatycznych wydarzeń, które splecione ze sobą
dają nam istną mieszankę wybuchową. Wszystko to opisane jest w lekkim, łatwo
przystępnym stylu. Do tego wszystkie wydarzenia dzieją się w Polsce.
W tej książce spodobała
mi się nie tylko zadziorna Ida. Nie sposób nie zwrócić uwagi na Pecha, którego
autorka spersonifikowała. Przez to dramatyczne momenty chwilami przerywane były
krótkim opisem tego, jak to Pech cieszy się, że udało mu się doprowadzić Idę do
takiej, a nie innej sytuacji.
Na uwagę zasługuje
również Gryzak – Łapacz Snów, właścicielką którego została nasza Szamanka od
Umarlaków. Z początku taka wizja łapacza mnie zdziwiła, (spodziewałam się takiego
niby – wisiorka, jaki nieraz można kupić na rynku) jednak z czasem zwierzak po
prostu mnie zachwycił. Za każdym razem, gdy Gryzak przypadkiem pojawił się na
kartach powieści, myślałam sobie: „Też chcę takiego!”.
Nie brakuje także wątku
z czarną magią. Pojawia się ona w którymś momencie i po jakimś czasie staje się
jednym z głównych wątków. Ida staje się mimowolnym świadkiem tego, co demony
mogą zrobić z człowiekiem, który niezbyt umiejętnie para się magią pochodzącą z
piekieł. A potem musi stawić jej czoła, ku uciesze Pecha.
Zdecydowanie warto jest
przeczytać tą książkę. Polubi ją z całą pewnością każdy wielbiciel duchów, może
się także spodobać osobom lubiącym wątki z czarną magią i jej niezbyt dobrymi
skutkami, bowiem w powieści ich nie zabraknie. Fani polskiej fantastyki również
się nie zawiodą.
Tytuł: Szamanka od Umarlaków
Autor: Martyna Raduchowska
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 383
Oprawa: miękka

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz