31 maja 2012

Recenzja - Zawód: Wiedźma cz. 1


Witam,
Tym razem przedstawiam wam recenzję książki, którą czytałam dosyć dawno temu, ale dobre wrażenie po niej pozostało mi po dziś dzień. Mam nadzieję, że ta recenzja choć trochę was przekona, żebyście po nią sięgnęli. :) 



                           Czasami zdarza się tak, że na ciekawą i odprężającą książkę można trafić zupełnie przez przypadek. Tak mi się przytrafiło kilka lat temu, kiedy to jako prezent urodzinowy otrzymałam książkę o jakże ciekawym tytule Zawód: Wiedźma. Nigdy wcześniej ani nie słyszałam o tym tytule, ani nie widziałam nigdzie nazwiska autorki, Olgi Gromyko. Jak się potem okazało, Zawód: Wiedźma to jej debiutancki twór.
                             Skoro tytuł i nazwisko autorki nic mi nie mówiło o jej jakości, to zaczęłam wyrabiać sobie zdanie patrząc na jej okładkę. A ona jest – jak chyba wszystkie wydane przez Fabrykę Słów – dosyć ciekawa. Patrzy na nas młoda dziewczyna z intensywnie zielonymi oczami i rozczochranymi rudymi włosami. Na jej twarzy widnieje ni to ironiczny, ni to niewinny uśmiech. Niby nic specjalnego. I racja, bo bardziej rzuca się w oczy pokazywany przez dziewczynę środkowy palec i wyczarowany przez nią magiczny ognik. Wspomniany już gest bohaterki oraz naszyjnik z główek czosnku daje nam do zrozumienia, że mamy do czynienia z dość… ekscentryczną osobą.
                             Jak się okazuje po otwarciu książki, nasza bohaterka zwie się Wolha Redna i jest adeptką Wyższej Szkoły Magii, Wróżbiarstwa i Zielarstwa. Jedzie ona do Dogewy, krainy wampirów, aby dać tamtejszemu władcy list od swojego mistrza, wykonać misję, która przed nią pochłonęła trzynaście ofiar (w tym kilku magów, którzy już dawno mieli za sobą szkołę), a także… napisać pracę zaliczeniową. Wolha już od samego początku pokazuje swój trudny charakter. Nie dość, że bezczelnie czyta cudzą korespondencję, to jeszcze okrada złodzieja, który po drodze na nią wyskakuje. No cóż… studenckie przyjemności kosztują.
                             Niektórzy z czytelników zapewne zauważyli słowo „wampiry” i już patrzą na książkę sceptycznie. Tak, wiem, że w dobie Zmierzchu wizerunek wampira znacznie złagodniał i w tej powieści również do najgroźniejszych nie należą. Ale tutaj różnią się od rodzinki Cullenów. Nie świecą się w słońcu. Zmieniają się w wilki. I mają skrzydła, które i tak nie są im do niczego potrzebne, bo latać nie umieją. Do tego są to dosyć przyjazne stworzenia, a przynajmniej takie można odnieść wrażenie, gdy obserwuje się relacje Wolhy z niektórymi mieszkańcami Dogewy.
                             Świat przedstawiony poznajemy z punktu widzenia głównej bohaterki, znamy wszystkie jej myśli, które bardzo często rozbawiają czytelnika. Mimo iż dziewczyna postanawia w swojej pracy zaliczeniowej zwalczać stereotypy na temat wampirów, to jednak nie raz boi się, że stanie jej się krzywda z ich strony. Jej eksperymenty, nieraz irracjonalny strach i wpadki w obecności ważnych wampirzych osobistości wprowadzają dużo humoru do książki. Ba, w czasie lektury niejednokrotnie musiałam odkładać książkę, bo ze śmiechu bolał mnie brzuch.
                             Nie dość, że jest sporo humoru sytuacyjnego, to jeszcze mamy to podane w lekkim, niemalże gawędziarskim stylu. Mamy wrażenie, jakby Wolha stała obok i opowiadała nam o wydarzeniach w książce. Poza nią dobrze zarysowane są charaktery Lena – wampirzego króla, oraz Kryna – wampirzyca, u której W. Redna mieszkała podczas swojego pobytu w Dogewie.
                             Przez to, że całość jest opisana w bardzo ciekawy i zabawny sposób, czyta się tą książkę bardzo szybko. Byłam zawiedziona, gdy po niecałych dwóch dniach doczytałam ostatnią stronę. Chciałam poznać ciąg dalszy perypetii Wolhy i zaczęłam czym prędzej szukać części drugiej Zawodu: Wiedźmy.
                             Polecam tą książkę każdemu, kto lubi fantastykę na wesoło albo najzwyczajniej w świecie chce się pośmiać w czasie czytania. Jest to też dobra lektura dla dziewczyn – w końcu ukazuje nam świat z „babskiego” punktu widzenia. Zdecydowanie odradzam zabierania tej książki do środków komunikacji – no, chyba że komuś nie przeszkadzają dziwne spojrzenia współpasażerów towarzyszące czytelnikowi za każdym razem, gdy zacznie się śmiać…



Tytuł: Zawód: Wiedźma część 1
Autor: Olga Gromyko
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Rok polskiego wydania: 2007
Liczba stron: 292
Tłumaczenie: Marina Makarevskaya
Projekt okładki: Piotr Cieśliński
Oprawa: miękka
ISBN: 978-83-7574-258-9

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mia land-of-grafic