Witajcie!
Dzisiaj postanowiłam napisać recenzję książki, która bardzo mi się spodobała. Ponieważ jednak jeden tom jest podzielony na dwie części, informacje na jego temat na końcu recenzji dotyczą obu książek. Póki co zapraszam do czytania.
Z góry przepraszam za słabą jakoś recenzji, ale cały czas się uczę i liczę, że z czasem będą wyglądały coraz bardziej profesjonalnie.
Zacznę może od
krótkiej opowieści, jak to Malowany
Człowiek trafił w moje ręce. Muszę przyznać, że z całą pewnością nie był to
przypadek. Najpierw przeglądałam najróżniejsze fora internetowe, bo lubię
wiedzieć, co jest godnego uwagi do czytania, oglądania lub grania. W dziale
książkowym najczęściej powtarzał się właśnie ten tytuł. Chociaż tytuł jak dla
mnie nie brzmi zachęcająco (kojarzy mi się z baśniowym i cukierkowym światem),
stwierdziłam, że muszę przeczytać tą książkę, żeby wiedzieć, co jest w niej
takiego wciągającego.
Znaleźć obie części
Malowanego Człowieka nie było trudno.
Stały sobie na półce w Empiku, a że akurat trwała promocja na książki z działu
fantastyki, to je zakupiłam i po powrocie do domu zabrałam się za lekturę.
Warto zwrócić uwagę
na okładkę, która od razu rozwiewa moje pierwsze złe wrażenie. Przedstawia ona
mężczyznę ubranego w ciemną szatę. Kaptur przesłania jego twarz, jednak światło
padające na jego policzek ukazuje nam fragment tatuażu. Na dodatek pod
nazwiskiem autora i tytułem widnieje napis Niech
cię mrok pochłonie… To nie pozostawia wątpliwości, że mamy do czynienia z mrocznym
fantasy.
Powieść opowiada
historię trójki młodych ludzi – Arlena, Leeshy i Rojera. Każde z nich żyje w
innym zakątku północnego świata i ma różne plany na przyszłość. Łączy ich
jednak jedno: gdy zapada zmrok, wraz z innymi mieszkańcami muszą chować się do
domostw chronionych specjalnymi runami. Nocą bowiem wychodzą z Otchłani demony,
których celem jest zniszczyć ludzkość. Stwory nie mają wstępu tylko do miejsc
chronionych runami (o ile bariera nie została nakreślona byle jak). Trójka
wymienionych już bohaterów nie chce jednak żyć w ukryciu i ciągłym strachu o
siebie i bliskich. Zdają sobie sprawę, że musi być jakiś sposób na demony, choć
od najmłodszych lat wpaja się im, że demony są nie do pokonania. Ich losy są
opisywane przez autora od lat dziecięcych do dorosłości.
Malowany Człowiek jest debiutancką książką
australijskiego autora Petera Bretta. Debiut ten jest bardzo udany, bowiem
powieść wciąga już od pierwszych stronic. Mimo że są to grube tomiszcza, przebrnęłam
przez całość tak szybko, jakbym miała do czynienia ze stustronicową książeczką.
Do treści naprawdę ciężko się przyczepić: zarówno opisy przyrody, jak i uczuć
przeżywanych przez coraz liczniejszych bohaterów są dobrze opisane. Charaktery
postaci, zarówno tych pierwszo jak i drugoplanowych są świetnie zarysowane,
przez co nie mamy najmniejszych problemów z wyobrażeniem ich sobie.
Jedyną wadą tej
powieści jest jej polskie wydanie. W innych krajach możemy całość zakupić w
jednym opasłym tomie, zaś u nas musimy kupować Malowanego Człowieka podzielonego na dwie części. Gdyby nie promocja
w Empiku, zapewne nie zdecydowałabym się na zakup tej książki… i ominęłaby mnie
naprawdę warta uwagi lektura.
Mimo złego
pierwszego wrażenia, książka naprawdę mi się spodobała. Styl pisania autora
jest lekki, przez co naprawdę szybko się czyta. Już się nie mogę doczekać,
kiedy dostanę w swoje ręce kolejne dzieła Petera Bretta.
Tytuł: Malowany Człowiek
Tytuł oryginalny: The Painted
Man
Autor: Peter V. Brett
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 2008
Autor: Peter V. Brett
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 2008
Liczba stron w pierwszej części: 500
Liczba
stron w drugiej części:
313
Tłumaczenie: Marcin Mortka
Tłumaczenie: Marcin Mortka
Projekt okładki: Paweł Zaręba
Oprawa: miękka
ISBN części pierwszej: 978-83-7574-467-5
ISBN części pierwszej: 978-83-7574-467-5
ISBN
części drugiej: 978-83-7574-463-7

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz